Wspomnienia na żywo
Tadeusz Jakubek, działacz NSZZ RI „Solidarność”
1. Tadeusz Jakubek, Nakło nad Notecią, działacz NSZZ RI „Solidarność”, obecnie emeryt.
2. W marcu 1981r. członek Zarządu Regionu „S” RI, 16 III – 17 IV 1981 uczestnik strajku okupacyjnego w siedzibie WK ZSL w Bydgoszczy.
3. (…) Z wielką wdzięcznością należy wspomnieć o ogromnym wspieraniu „Solidarności Chłopskiej” pod względem organizacyjnym i materialnym przez całą „Solidarność” robotniczą, z jej Przewodniczącym Zarządu Regionu Bydgoskiego Janem Rulewskim na czele. Byliśmy silni siłą bratniej „Solidarności”, mając pełną świadomość, że zawsze w odwodzie w razie potrzeby są do naszej dyspozycji.
Działając, czuliśmy za plecami oddech robotników. Właśnie dlatego, „Solidarność Chłopska” rosła w siłę i według opinii wielu osób, była najbardziej zorganizowanym Regionem w Polsce. W dniach 8 i 9 marca 1981r. na Zjeździe w Poznaniu, dokonano zjednoczenia wszystkich istniejących w Polsce chłopskich związków zawodowych. Jest to data utworzenia NSZZ RI „Solidarność”. (…) w naszym Regionie nie powiódł się zamysł władz, aby kółka rolnicze z wcześniej wprowadzonym zapisem, niemalże programowo były ustawione w opozycji w stosunku do „Solidarności Chłopskiej”. Setki oddanych sprawie działaczy oraz tysiące świadomych chłopów, w swej mądrości zbiorowej sprawiło, że nie daliśmy się, ani ogłupić, ani podzielić. (..), my nie wchodząc w żadne intrygi, robiliśmy swoje, wykonując powinności statutowe.
To starania działaczy Zarządu Regionu Bydgoskiego „Solidarności Chłopskiej”, którzy powołali w sposób oddolny i demokratyczny Wojewódzki Związek Kółek Rolniczych, wywołały nerwową reakcję władz i doprowadziły do wydarzeń bydgoskich.
4. (…) Nie do nie mnie należy ocena, na ile udało nam się stworzyć zręby państwa obywatelskiego i na ile w tym czasie odzyskaliśmy samorządności i niezależności w działaniu. Nasze działanie na pewno doprowadziło do erozji komunistycznego systemu. Niewątpliwą nagrodą dla nas był widok, kiedy w tym czasie „dzieciom Lenina” trzęsły się ze strachu portki.
Zdzisław Pająk, Bydgoszcz, członek "Solidarności"
1. Zdzisław Pająk, Bydgoszcz, członek "Solidarności" od założenia, wieloletni działacz, redaktor Polskiego Radia.
2. W marcu 1981r. redaktor Polskiego Radia, uczestnik akcji protestacyjnej w RPR po kryzysie bydgoskim. W 1981r. uczestnik I WZD Regionu Bydgoskiego, następnie delegat i korespondent na I KZD (nadawał relacje z obrad zjazdu na antenie RPR). 1980-1981 założyciel, organizator i prowadzący bibliotekę wydawnictw niezależnych przy KZ w RPR.
3. 19 marca przed południem przed WRN-em sporo ludzi. Przy parku widać budy z milicjantami – takie pogłoski docierają do nas co chwilę. To chyba pokaz siły, nie odważą się na jakieś jawne działanie, przecież w gmachu odbywa się dziś sesja. Ma być Janek Rulewski z delegacją „Solidarności”. A sesja ma dotyczyć rolników i wyżywienia kraju. (…) 20 marca przed południem w rozgłośni wrze. Wiadomości o użyciu siły przez ZOMO mimo blokady cenzury poszły w Polskę i świat, i to już wczesnym rankiem. 20 marca wieczorem z legitymacją zakładowej „Solidarności” przechodzę przez tłum ludzi stojących przed Domem Kultury ZNTK. W środku są już Wałęsa, Jurczyk, Bujak. (…) Wszyscy zdają sobie sprawę, że zaczęła się bardzo ważna rozgrywka. (…) Wydarzenia biegną tak szybko, że nie sposób ich zarejestrować. Bez przerwy mnie szukają, ktoś coś chce, dzwonią telefony z kraju, od kolegów z Krajowej Komisji Koordynacyjnej. Żyjemy jak w transie. Jeszcze takiej mobilizacji ludzi wobec zakłamania i brutalności władzy nikt z nas nie przeżywał. (…) Jestem już zmęczony. W domu prawie mnie nie ma, ale żona żyje tym samym co ja i reszta kraju. (…) Jak będzie wyglądał strajk generalny, widzę, że wielu się zastanawia i boi. Jadę do domu, żeby pożegnać się z rodziną, nie wiadomo, kiedy znów się zobaczymy. Dzwoni telefon. Odbiera żona i woła „Dzwonili z radia. Strajk generalny odwołany. Podpisali porozumienie w Warszawie” Jest wyraźnie rozluźniona i szczęśliwa. Dzwonię do rozgłośni – odbiera Baśka (Barbara Rzepa). Cieszy się. Nie jestem przekonany, że ma rację – „To koniec” – mówię i odkładam słuchawkę…
Maciej Głuszkowski, Bydgoszcz, członek "Solidarności"
1. Maciej Głuszkowski, Bydgoszcz, członek "Solidarności" od założenia, wieloletni działacz, absolwent Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, obecnie wicedyrektor w Urzędzie Miasta Bydgoszczy.
2. Pracownik Bydgoskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Inżynieryjnego (1974-1991 - kierownik robót, szef produkcji, główny specjalista ds. jakości). Członek MKZ Regionu Bydgoskiego i Komisji Wyborczej do władz ZR. W 1981r. członek sekcji branżowej pracowników budownictwa. W marcu 1981r. uczestnik strajku okupacyjnego w siedzibie WK ZSL w Bydgoszczy.
3. 19 marca 1981r., gdy przyszedłem do pracy, otrzymałem telefonicznie zawiadomienie, że trzeba przyjść do siedziby MKZ na ul. Marchlewskiego na ważną naradę. Gdy przybyłem do MKZ, przewodniczący Jan Rulewski przedstawił nam sytuację związaną ze strajkiem rolników na ul. Dworcowej 87. Zapadła decyzja prezydium, aby delegacja „Solidarności” wsparła postulaty chłopów, właśnie dziś na sesji WRN. Jako etatowy działacz związkowy zostałem włączony ad hoc do delegacji udającej się do Urzędu Wojewódzkiego. (…) Wystąpienie Rulewskiego odniosło taki skutek, że kilku radnych wojewódzkich pozostało na swoich miejscach. My mimo wezwań do opuszczenia nie chcieliśmy wyjść, domagając się wysłuchania naszego stanowiska, które reprezentował przewodniczący. Cały czas byliśmy na sali. Co chwila dochodziły do nas głosy, że przed Urzędem Wojewódzkim zbierają się tłumy i że ściągnięto duże siły milicji, a może i ZOMO. Ostatecznie nie udało nam się zawrzeć jakiegokolwiek porozumienia i kategorycznie zażądano, abyśmy opuścili salę. My, wobec przerwania rozmów, nie zgodziliśmy się na wyjście. Wówczas nagle na sali zaroiło się od „niebieskich”. Po naszej powtórnej negatywnej odpowiedzi na żądanie opuszczenia sali, milicjanci rzucili się na nas. Milicjanci z impetem ruszyli na nas z okrzykiem: „Brać Rulewskiego”. Po pobiciu J. Rulewskiego i innych, przez bramę wypchnięto wszystkich poza obręb WRN. Pobitego Rulewskiego musieliśmy nieść na rękach do siedziby MKZ. Osobiście ja także brałem w tym udział.
4. Atak milicji na naszych członków, w kolejnych dniach bardzo wzburzył społeczeństwo naszego miasta. Wówczas wszystkie zakłady chciały strajkować, by protestować przeciwko takim brutalnym działaniom władzy. Potem jako działacz, aż do stanu wojennego pracowałem usilnie jako „mrówka organizacyjna” docierając do wielu ludzi, usiłując zaradzić ich problemom. Po wprowadzeniu stanu wojennego nie będąc internowanym, uważałem, że muszę działać na rzecz „Solidarności” i wspierać na wszelkie sposoby ludzi poszkodowanych i potrzebujących różnorakiej pomocy.
Teresa Pastuszewska, Bydgoszcz, członek "Solidarności"
1.Teresa Pastuszewska, Bydgoszcz, członek "Solidarności" od powstania, obecnie pracownik Instytutu naukowego, członek Stowarzyszenia Idee Sierpnia 10981-89.
2. W czasie strajków sierpniowych 1980r. pracowałam w Okręgowej Stacji Chemiczno – Rolniczej w Bydgoszczy jako specjalista. Większość naszych pracowników zapisała się do „Solidarności”. W zebraniach MKZ uczestniczyłam jako przewodnicząca komitetu założycielskiego, a potem komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. Spotkania były bardzo liczne, gdyż przybywało w mieście nowych komisji zakładowych. Prowadzili je przewodniczący Jan Rulewski lub inni członkowie prezydium MKZ. Zawsze, jak pamiętam, trwała ożywiona dyskusja na poruszane tematy o sytuacji w Związku w kraju i mieście. Przedstawiciele zakładów byli bardzo aktywni, do zabrania głosu ustawiała się kolejka chętnych.
3. Tak się złożyło, że 19 marca 1981r. byłam w górach, a pod koniec urlopu zachorowałam, więc byłam zmuszona przedłużyć pobyt. W schronisku z radia dowiedziałam się o bydgoskich wydarzeniach, przerwaniu sesji i pobiciu trzech działaczy. J. Rulewskiego, M. Łabentowicza, M. Bartoszcze. Wśród uczestników obozu narciarskiego panowała opinia, że władza posunęła się za daleko i dokonała właściwie zamachu na „Solidarność”. Bardzo żałowałam, że jestem tak daleko od Bydgoszczy i wydarzeń, które tam miały miejsce. 22 marca w drodze powrotnej z gór przesiadając się na pociag w Jeleniej Górze, widziałam budynki zakładów pracy oflagowane na biało-czerwono, również autobusy, dworzec kolejowy i pociągi. Szyby wagonów były zaklejone zdjęciami pobitych związkowców. Robiło to niesamowite wrażenie, odczułam co to znaczy być solidarnym. Dowiedziałam się, że ogłoszono gotowość strajkową. W poniedziałek 23 marca stawiłam się w pracy, nasza komisja zakładowa przygotowywała się do strajku ostrzegawczego, a potem generalnego, robiliśmy rozeznanie, kto posiada materace, śpiwory. Z inicjatyw naszych koleżanek „ogrodniczek” zawieźliśmy przewodniczącemu J. Rulewskiemu do szpitala piękny bukiet frezji z prośbą o przekazanie pozdrowień dla wszystkich poszkodowanych. (…) Z napięciem oczekiwaliśmy wiadomości z odbywającego się wówczas w Bydgoszczy posiedzenia Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarności w Zakładowym Domu Kultury ZNTK. Zdawałam sobie sprawę, że w burzliwych dyskusjach ważyły się losy strajku generalnego. W końcu Lech Wałęsa uległ argumentom doradców związkowych i umiarkowanej części przedstawicieli komisji zakładowych i zdecydowano w głosowaniu o odwołaniu przygotowań do strajku ogólnopolskiego. Ponieważ wszyscy wyczuwaliśmy wielkie napięcie, decyzję KKP przyjęliśmy z ulgą.
Stanisław Niesyn, Bydgoszcz
1. Stanisław Niesyn, Bydgoszcz.
3. 19 marca 1981r. wracaliśmy z moim bratem z imienin mamy. Ok. godz. 18:30 przechodząc ul. Jagiellońską na placu przez Urzędem Wojewódzkim, natrafiliśmy na zgromadzenie ok. 1500 osób. Zorientowaliśmy się, że jest to zgromadzenie członków i sympatyków „Solidarności”, oczekujących na wyniki sesji rady wojewódzkiej z udziałem delegacji związku.(…) Co jakiś czas ktoś podawał jakieś komunikaty związane z przebiegiem „obrad” w sali sesyjnej Urzędu Wojewódzkiego. Na ulicy Konarskiego i placu parkingowym stało pełno milicyjnych nysek i bud zomowskich. (…) Po jakimś czasie na placu zauważyłem poruszenie. W pewnym momencie z ulicy Parkowej dochodziły jakieś krzyki. Ktoś krzyczał: „naszych pobili”! Jednakże człowiek z megafonem (a był to Bogdan Świerczyński) nawoływał tłum, aby zachować spokój, że jest to prowokacja i należy zostać na miejscu. W tłumie trochę zawrzało. Po jakimś czasie ludzie się rozeszli. Na drugi dzień obszerne informacje o pobiciu członków „Solidarności” „zelektryzowały” mnie jak i moją rodzinę. Poszedłem pod Zarząd Regionu, gdzie co jakiś czas podawane były komunikaty i ulotki o stanie zdrowia pobitych trzech solidarnościowców. W tłumie czuło się wielką troskę o stan zdrowia związkowców jak tez napięcie. Wszyscy byli za tym, aby w całej Polsce zorganizować manifestacje uliczne i ogłosić strajk generalny. Negocjacje „Solidarności” z władzami PRL przyniosły jakieś porozumienie. Komisja Krajowa obradująca w ZNTTK ogłosiła strajk generalny, bez wychodzenia na ulicę.
4. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to rozsądna decyzja. Bo przecież w tym czasie trwały manewry sowieckiej armii i układu warszawskiego na terenie Polski, stale przedłużane, tak jakby czekano na jakieś zamieszki uliczne w Polsce. Myślę, że niebagatelny udział w pokrzyżowaniu planów na rozwiązanie siłowe w tym gorącym czasie, miał ten cichy bohater z megafonem Bogdan Świerczyński, nawołujący tłum pod Urzędem Wojewódzkim do zachowania spokoju i dyscyplinujący uczestników zgromadzenia. Niewątpliwie ruch „Solidarnościowy” był tym najpiękniejszym zrywem społecznym, który odniósł sukces w obaleniu komunizmu w Polsce, jak też w bloku wschodnim. Wolna Polska pomimo swych wielu ułomności jest dużo piękniejsza i lepsza niż ten ciemniacki komunizm, do którego tak wielu jeszcze tęskni. Mam wreszcie poczucie wolności, której wartość jest dla mnie najwyższa.
Ewa Kowalska, Bydgoszcz
1. Ewa Kowalska, Bydgoszcz.
2. W tym czasie pracowałam jako pielęgniarka na oddziale szpitalnym w Dziale Pomocy Doraźnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego (od 1983r. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego). Pełniłam funkcję przewodniczącej NSZZ „Solidarność” Działu Pomocy Doraźnej.
3. 19 marca 1981r. pełniłam dyżur dzienny. Pamiętam moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się od pracowników w aptece, że przygotowują pakiety medyczne, które mają być dostarczone do WRN-u. Zastanawialiśmy się po co te pakiety w WRN-ie. O pobiciu Janka Rulewskiego, Michała Bartoszcze. Mariusza Łabentowicza dowiedziałam się, gdy zadzwoniła do mnie jedna z koleżanek dyżurujących i powiedziała, że w WRN-ie pobito związkowców. Pobicie związkowcy zostało bowiem przeniesieni do Zarządu Regionu na ulicę Marchlewskiego, dokąd wezwano karetki celem udzielenia pomocy. (…) Pamiętam, że rano dowiedziałam się, że do Bydgoszczy przyjechał Lech Wałęsa. Rozpoczął się bardzo gorący czas ponieważ przygotowywano strajk generalny. Wywiesiliśmy flagi i nosiliśmy znaczki i opaski, wyrażając w ten sposób poparcie dla działań Zarządu Regionu i Krajowej Komisji NSZZ „Solidarność”. Zdawaliśmy sobie sprawę na oddziale, że jeżeli ogłoszą strajk generalny mogą być rozruchy i poszkodowani. Ustaliliśmy, że jeżeli trafią oni do nas, to będziemy prowadzić dwie historie choroby, jedna dla nas, druga z fałszywymi danymi dla milicji.
4. Patrząc dzisiaj z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że zamierzenia te były naiwne. Wszyscy czekaliśmy w napięciu na decyzję Komisji Krajowej. Myślę, że w pewnym sensie obawialiśmy się skutków strajku generalnego. Nie mniej byliśmy bardzo oburzeni na milicję, która tak haniebnie potraktowała związkowców.
Bogdan Guść, Bydgoszcz
1. Bogdan Guść, Bydgoszcz.
2. Pracownik Zakładów Radiowych Unitra-Eltra w Bydgoszczy, członek Prezydium MKZ Bydgoszczy. W MKZ od początku działałem w dziale interwencji, a potem w ogólnozwiązkowym. Miałem kontakty z chłopami.
3. (…) Rulewskiego położyliśmy w gabinecie, na podłodze. Na miejscu znalazł się doktor Klotz. Pamiętam, że dzwoniliśmy do Wałęsy, który obiecał, że przyjedzie jak najszybciej do Bydgoszczy. Kolega Krajewski zrobił zdjęcia pobitym. Następnego dnia zostały one wydrukowane w naszych ulotkach informujących o brutalnej akcji milicji na terenie WRN. (…) W nocy przyjechał do Bydgoszczy Wałęsa, zjawił się u nas i chyba pojechał do pobitych do szpitala. (…) Nie wracałem do domu przez co najmniej tydzień. Do naszej siedziby w ciągu następnych dni przyjeżdżali różni czołowi działacze Związku. Telefony z wiadomościami do różnych miast i odwrotnie praktycznie nie milkły. Przyjechał m.in. Jacek Kuroń z Warszawy. Pamiętam, że praktycznie całą jedną noc spędziłem w gabinecie Rulewskiego na rozmowie z Kuroniem. (…) Ponieważ siedziałem bez przerwy w biurze, raz udało mi się pojechać z kierowcą do domu, przebrałem się i wziąłem żywność. Sąsiedzi komentowali, że stałem się ważny, bo wozi mnie kierowca.
4. Był to dla mnie niezwykle ważny, burzliwy i bardzo emocjonujący okres w życiu związkowym. Do czasu stanu wojennego działałem, pracując w zarządzie Regionu Bydgoskiego „Solidarność”.
Elżbieta Szott, Bydgoszcz
1. Elżbieta Szott, Bydgoszcz.
2. W marcu 1981 roku pełniłam funkcję przewodniczącej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Bydgoskiego Przedsiębiorstwa Nasiennego „Centrala Nasienna”.
3. Strajk rolników w siedzibie ZSL wzbudzał bardzo żywe nasze zainteresowanie ze względu na bliskie powiązania przedsiębiorstwa z wsią jak również z tego, że znaliśmy osobiście część strajkujących, zwłaszcza z okolic Inowrocławia. (…) 19 marca zaraz po pracy z ciekawości jak poszło na sesji idąc do Zarządu Regionu podeszłam pod Urząd Wojewódzki. (…) Wyczuwałam ten niepokój u zebranych. Ze względu na domowe obowiązki nie mogłam zostać z oczekującymi, a w ZR nie było nikogo kto mógł udzielić informacji. Około godziny 19-tej zadzwoniłam do Zarządu Regionu i nie pamiętam już od kogo dowiedziałam się o pobiciu 3 działaczy, w tym Janka Rulewskiego. To był szok. To było nie do uwierzenia. W tym czasie „Solidarność” była u szczytu, wszyscy się z nią liczyli, byliśmy bardzo pewni siebie, wierzyliśmy w swoja siłę. Niestety wieczorny komunikat w TV rozwiał wątpliwości. W pracy zorganizowała zebranie informacyjne i uzgodniłam, ze takie 15 minutowe zebrania będą obywały się codziennie aż do ustabilizowania się sytuacji. Zainteresowanie sytuacją było bardzo duże i na miejscu i z placówek terenowych. Postanowiliśmy zamanifestować jedność z poszkodowanymi przez zawiezienie kwiatów do szpitala. W szpitalu nie dopuszczono nas do Przewodniczącego. Kwiaty odebrała „straż robotnicza” złożona z członków „Solidarności” i chroniąca poszkodowanych.
(…) Śledziłam w TV przebieg rozmów z rządem. Przynosiły one rozczarowania. Decyzję o odstąpieniu od strajku przyjęłam trochę z ulgą, ale i z pewnym żalem. Właściwie nie wiem, czy „Solidarność” wtedy coś osiągnęła. Sprawcy i decydenci nie ponieśli żadnych konsekwencji. Wzmocniła się niesamowicie propaganda przeciw Związkowi.
4. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć za Mickiewiczem: „ja tylko jedna taką wiosnę miałam w życiu”. Tych miesięcy pierwszej „Solidarności” nigdy nie zapomnę. A teraz? Chyba więcej rozczarowania niż nadziei. Może gdyby wtedy był strajk generalny porozumienie zawarto by na innych zasadach? „Solidarność” była wtedy taka silna. Może nie byłoby stanu wojennego i tylu zmarnowanych lat? Może nomenklatura nie urządziłaby się tak dobrze?
To są pytania bez odpowiedzi, a życie płynie zacierając ślady tamtych dni.
Marek Pasturczak, Solec Kujawski, emeryt.
1. Marek Pasturczak, Solec Kujawski, emeryt. *
2. W roku 1980 pracowałem w Wojewódzkim Zarządzie Kółek Rolniczych w Bydgoszczy jako główny specjalista ds. oświaty i postępu rolniczego. Byłem przewodniczącym Komitetu Założycielskiego NSZZ „S” przy WZKiOR w Bydgoszczy.
3. Istniejący już, ale nie zarejestrowany NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych w naszym województwie podjął decyzję o pogotowiu strajkowym. (…) 19 marca 1981 do nas strajkujących na ul. Dworcową ok. godz. 9 rano przyjechał z Warszawy prof. Romuald Kukołowicz, delegat prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego z jego pełnomocnictwami. Po zapoznaniu się z sytuacją strajkujących, poprosił, by skontaktować go z przewodniczącym Janem Rulewskim. Wejść do WRN pilnowali, co do dziś pamiętam, krępi, niewysocy osobnicy w towarzystwie pracowników województwa. (…) Nie wiem o czym wysłannik prymasa rozmawiał z głównymi działaczami bydgoskiej „Solidarności”. W każdym razie czułem, że coś się może wydarzyć – wnioskowałem to po obstawie gmachu. Na moje pytanie o sytuację, profesor odparł, że jest niedobrze, bo Rosjanie rozpoczęli jakieś ruchy wojsk i mogą wystąpić przeciw Związkowi. (…)
Wiceprzewodniczący K. Gotowski wysłał mnie z powrotem do województwa, bym przekazał wiadomość, że dzwonił L. Wałęsa i że Kukołowicz wyjechał. Tym razem miałem poważne problemy z wejściem do UW, ale udało mi się wejść od ul. Konarskiego. Na salę obrad już nie mogłem wejść, gdyż zejścia od holu były blokowane przez cywilów (SB-ków). Słychać było krzyki i rozgardiasz. Sam szybko się wycofałem łącznikiem i przez wyjście na Konarskiego przebiegłem z tyłu gmachu. Widziałem, jak Rulewski wypychany włożył nogę pomiędzy drzwi, a potem został przewrócony. Cały czas krzyczał. Z gmachu wyrzucano po kolei naszych związkowców. Ktoś ze związkowców wysłał mnie na ul. Dworcową, bym zawiadomił o wszystkim strajkujących chłopów. Na miejscu ostrzegłem ich przed możliwością ataku milicji i Służby Bezpieczeństwa. Pierwszą reakcją strajkujących na wieść o pobiciu naszych było przerażenie i panika. Zorganizowano patrole, by rozeznać się w sytuacji na ulicach. Po powrocie do gmachu ZSL przedstawiłem sytuację w gmachu WRN i na ulicach członkom komitetu strajkowego: W. Hatce, Romanowi Bartoszcze i Zbigniewowi Gedowskiemu. O 22 godz. opuściłem strajk, gdyż musiałem jechać do swego gospodarstwa w Kozielcu, aby oporządzić owce, które wówczas hodowałem.
* Według IPN traktowany przez SB jako TW Józef, zarejestrowany 27.02.1981r. pod numerem 19524, wyrejestrowany 29.01.1990r.
Ks. Bogusław Jerzycki, Gniezno
1. Ks. Bogusław Jerzycki, Gniezno.
2. W pierwszych miesiącach powstawania „Solidarności” w Bydgoszczy, wrzesień-październik 1980r. byłem wtedy znany dość szeroko z tego, że nielegalnie, mając jednak ustną zgodę kogoś z Urzędu ds. Wyznań, z jednego pokoju rozbudowałem kaplicę na ul. Fordońskiej 4, przy której tworzyła się parafia rzymsko-katolicka. W związku z tą sprawą często wołano mnie do tego urzędu, do prokuratury oraz do Służby Bezpieczeństwa. Ul. Fordońską byli zainteresowani działacze „Solidarności”.
3. W czasie wydarzeń bydgoskich 19 maca 1981r. gdy pobito związkowców „Solidarności” w WRN, byłem w budynku ZSL – w parafii zastępował mnie ks. Kaczmarek. Parę dni i nocy byłem ze strajkującymi, aby ubrany w sutannę ewentualnie nie dopuścić do budynku ZOMO-wców. Prawie natychmiast przyjechał do nas ks. bp Jan Michalski z Gniezna. Oświadczył wszystkim, że sam stanie we drzwiach, by nie wpuścić milicji czy ZOMO. Pamiętam, że późną nocą do bydgoskiego MKZ na ul. Marchlewskiego przyjechał Lech Wałęsa.(…) Z przywódcami chłopskiego strajku uzgodniono, że ja zostaję na strajku, by go „pilnować”, a ks. biskup pojedzie na rozmowę z Wałęsą. (…) Dowiedziałem się, że jakieś osoby wnoszą wódkę na strajk. O tych sprawach informował mnie członek komitetu strajkowego Marek Pasturczak. A ponieważ wiedziałem, że w budynku „Sanitasu” naprzeciwko są zainstalowane kamery, ostrzegałem pozostałe kilkanaście czy kilkadziesiąt osób uczestniczących w strajku, przed milicyjną prowokacją.
4. Ponieważ uważam, że człowiek jest szczęśliwy, kiedy czuje się potrzebny, moja obecność w marcowych-kwietniowych miesiącach 1981r. w chłopskim strajku dała mi wiele satysfakcji.
A jeszcze przed „falą” strajków bp Michalski pouczał nas księży, że choć nie wiemy, czym się te nowe ruchy skończą, trzeba żebyśmy zawsze byli razem z ludźmi.