Wspomnienia na żywo
Piotr Padzikowski,− Urodzony w Bydgoszczy. Aktualnie przebywa po za granicami kraju – Niemcy
Pytania :
1. Kim jestem ?
2.Kim byłem w okresie bydgoski marzec?
a ) kim byłem zawodowo
b ) kim byłem społecznie
3. Jak pamiętam bydgoski marzec ?
4.Kim teraz jestem ? Co teraz robię ?
5. Co myślę, jak oceniam swój udział w tym okresie ?
Odpowiedz na pytanie 1.
− „ Mam na imię Piotr Padzikowski i mam 57 lat
− Urodzony w Bydgoszczy. Aktualnie przebywa po za granicami kraju – Niemcy. „
Odpowiedz na pytanie 2.
-„ W okresie bydgoski marzec między rokiem 80 a 81 rokiem zawodowo byłem mechanikiem samochodowym. Zaś społecznie to byłem członkiem solidarności. „
Odpowiedz na pytanie 3
-„ Bydgoski marzec pamiętam, 19 marca. O sesji WRN-u dowiedziałem się dzień wcześniej, gdy wracałem z pracy. Dosyć wczesnym popołudniem. Roznosiłem ulotki, które dotyczyły sesji i znalazłem się pod gmachem WRN-u, gdzie powoli zbierali się ludzie. Było coraz więcej rozmów na ten temat, że na sesji zacznie się dziać jakieś wydarzenia. Pamiętam, że z godziny na godzinę, a nawet może wcześniej, informowano nas przed WRN-em, prawdopodobnie byli to członkowie naszego zarządu o sytuacji, która tamta chciała wychodzić na rzecz normalną. W późniejszym momencie zauważyłem człowieka, który w oknie pokazywał, który był odciągnięty, prawdopodobnie wydaje mi się, że to był Senator Jan Rulewski, którego przedtem znałem, jako przewodniczącego naszego związku Narodowa Solidarność. Pamiętam pracował w Romecie wtedy wiceprzewodniczący. Zabierało się coraz więcej ludzi, żeby wiedzieć, co się dzieje w środku. Na początku nas oszczędzano. Nie mówiono nam prawdy, że dojść może do jakiś agresji, ówczesnej władzy. Jak? Nie wiadomo z jakiś powodów, atmosfera w tłumie zaczęła robić się coraz bardziej napięta. Może pewne przecieki dochodziły do ludzi, a może nie? Pamiętam, że zaczęli się schodzić ludzie z zakładów pracy. Powiadomieni? Nie wiem, może na podstawie jakiś telefonów? Telefonów komórkowych, wtedy nie było. Tłum zaczął gęstnieć. W jednym momencie były krytyki. Pamiętam to, był krzyk. Dosyć prowokujący, nawet znalem tego człowieka, który był prowokatorem. To był chyba Baran. Dobrze nie pamiętam imienia, ale to był Baran, z pracy. Krzyknął nam wulgarnie słowo: „spalić tę budę! „. Ludzie zaczęli się odzywać „ prowokator, prowokator! „ i z tego miejsca, osobiście nie znałem, która znowu wyszła przed budynek, czy wyszła czy była ona w środku, czy wyszła na zewnątrz poinformowana, że widzimy się w pokoju i zaczęli odchodzić do domów. Osobiście nie widziałem jak uderzono i pobito Janka Rulewskiego, Łabętowicza czy Bartoszcze. Tłum ich nawet nie zauważył. Po pewnym czasie zauważyliśmy, że od strony uformował się powoli, powiedzmy7 nie pochód, ale tłum ludzi, który ruszył wokół opanowanego przez rolników indywidualnych przy ul. Dworcowej, budynku PSL. To stronnictwo ludowe. Nie pamiętam zodiaku, czy to był Savoy, ale tam koło tego, zaczęły zjeżdżać się kolumny radiowozów. Zauważyłem opancerzone i nieopancerzone, przygotowane do walki z tłumem. Gdy podszedłem bliżej, udało mi się zobaczyć po raz pierwszy ludzi, którzy byli przygotowani do bicia ludzi, z tarczami, palkami i przywicami, gdzieś tam leżącymi kaskami. Sądzę, że byli przygotowani, jak już wiadomo o tym. „
„ Mogę powiedzieć jeszcze, że brałem udział w manifestacjach i to w wielu. Stan wojenny został w Bydgoszczy. Dowiedziawszy się jak wszyscy z telewizji, wybrałem się w godzinach porannych do MKZ-etu, który znajdował się nad Brdą. Magazyn był pusty. Stało parę osób. Szyby powybijane i parę osób zaczęło się zbierać. Niektóre wchodziły do środka i wynosiły jakieś dokumenty. Magazyn w MKZ-ecie został splądrowany przez służby bezpieczeństwa, nie było ich widać. Stanąłem na moście i w tym momencie zauważyłem od strony ul. Bernardyńskie, zobaczyłem olbrzymi szwadrom na niemieckich światłach milicję. Pamiętam epizod, którego nie mogę zapomnieć, kiedy my się wycofaliśmy w stronę ul. Jagiellońskiej, kiedy oni wjechali prawie pod sam MKZ. Kiedy oni już wcześniej oni tam byli, tam było pusto. Z drugiej strony wybiegło znane nam, już z historii ZOMO. Dwie staruszki. Starsza kobieta, która przechodząc ze starego miasta przez most na wysokości schodów, którą uderzył 70 lub 60 cm pałką, aż słyszałem to z tamtej odległości. Starali się objechać. Wycofaliśmy się, poszliśmy do domów, była godzina milicyjna. W tym okresie byli zmilitaryzowani. Pamiętam, że był taki moment, w którym nie wiedzieliśmy, co robić. Baliśmy się. Pamiętam, mama płakała a tata nie chciał mnie wypuścić, żebym wyszedł. Pamiętam dużo historii, okrzyki solidarności, napisy na murach, rzucone kolczatki milicyjne. „
Osoby pomagające / biorące udział w wydarzeniu to : Piotr Kirche, Wojciech Wierzel, Piotr Śrutowski, kierowca – Janusz (szef NIKO), kierowca samochodu transportowego i Jan Rulewski.
Odpowiedz na pytanie 4
„ Przebywam po za granicami kraju. Pracuję w tzw. Transporcie w Niemczech. Organizuje wyjazdy do Polski na wybory, czy to parlamentarne czy wybory na prezydenta. Ogólnie mówiąc na wszystkie wydarzenia, gdzie ludzie mogą oddać swój glos.
Odpowiedz na pytanie 5
„ Sądzę, że w tamtym okresie czasu był przełom. Powiedzmy, niektórzy nawet nie byli świadomi. Ten czas, te chwile, moment oddechu miedzy rokiem 80 a 81, gdzie prowadzono stan wojenny, gdzie był to dla nas i dla mnie wielkim doświadczeniem, ale także dla młodego człowieka, wtedy było dużym wstrząsem. „
„ Moja drogą życiową jest na pewno cos, czego już się nie pozbędę. To są czasy, w których istniałem. W tamtym czasie nie byłem w stanie zauważyć, ocenić i nawet dobrze zrozumieć. Uczestniczyłem w historii, w tej historii mojego miasta i po części byłem malutkim świadkiem wydarzeń. Chodź dziś, o których trudno mi opowiedzieć, żeby to miało trochę ładniejszy wymiar w mojej wypowiedzi. „
Odpowiedz na pytanie 6
Dodamy aneks. – Znana historia, którą ludzie z 80/81 roku na pewno pamiętają.!
Protestująca świnka z furażerką!
Patrz w link ----- "więcej " .
Automatycznie przejdziesz na stronę You Tube.
https://www.youtube.com/watch?v=3nFB-Ae_Awg
Edit. 19.11.2018r - W nawiązaniu do relacji z Panem Piotrem Padzikowskim z dnia 09.07.2018r o znanym wydarzeniu " świnki" Pan Piotr Padzikowski udostępnił dla nas zdjęcia z tak ważnego wydarzenia. Więcej zdjęć Pana Padzikowskiego, moga Państwo obejrzeć w naszej galerii pt." w obiektywie".
Świnia stojaca przed bramą.
Świnia przygotowująca do wyjścia.
Tłum patrzył jak świnka idzie na marsz w kierunku Placu Wolności
Przechodnie, którzy zainteresowali się tym wydarzeniem.
Tłum patrzył jak świnka idzie na marsz w kierunku Placu Wolności
Więcej zdjęć na drugiej stronie. Zapraszamy >> KLIK <<
Henryk Waźbiński, emeryt
Henryk Waźbiński, emeryt, dawniej pracownik Zakładów Unitra-Eltra w Bydgoszczy
Pracowałem w dziale głównego konstruktora, opiekowałem się produkcją wojskową jak i produkcją cywilną z ramienia, oczywiście działu konstrukcyjnego.
(...) Kiedy wybuchły akcje strajkowe, ja również się do tego włączyłem. O tyle było trudno dla mnie, że, jako pracownik, który opiekował się produkcją wojskową, byłem pod szczególnym nadzorem. Ale mimo wszystko włączałem się i wstąpiłem również do komitetu strajkowego zakładów.
Z tych ważniejszych sytuacji, które mi utkwiły w pamięci, to był przyjazd Lecha Wałęsy, który przyjechał po raz pierwszy do Bydgoszczy i tutaj również się włączyłem – swoim oflagowanym samochodem przewoziłem nasz zarząd strajkowy z ulicy Dworcowej do hali Astorii. Drugim takim epizodem była sprawa prowokacji w Urzędzie Wojewódzkim, zwana prowokacją bydgoską i strajk rolników na ulicy Dworcowej, w dawniejszym gmachu PSL. Tam również wspomagałem strajkujących, bardzo dużo godzin, a nawet dni i częściowo nocy spędziłem właśnie wśród strajkujących rolników. Tym bardziej, że wtenczas przewodniczącym rolników indywidualnych był mój brat, Józef. (...)
Na pewno uczestnictwo się opłaciło, bo Polska odzyskała w ten sposób suwerenność, to jest najważniejsze osiągnięcie tych lat, że bezkrwawo odzyskaliśmy niepodległość, oczywiście to nie bezpośrednio, ale pośrednio. Jeśli chodzi o mnie jako takiego, to już jest sprawa nieważna, ja na tym straciłem, dlatego, że straciliśmy zakład, który kiedyś był czołowym zakładem w Polsce. Niestety, w procesie tej transformacji upadł.
Adam Wesołowski, Rojewo
Adam Wesołowski, Rojewo, rolnik
W ’81 roku byłem gospodarzem w Zarządzie Gminnym w Rojewie, a w Urzędzie ZSL-u pełniłem funkcję ochroniarza.
Najbardziej utkwiło mi w pamięci przygotowanie do strajku, wejście do ZSL-u. Blokowałem telefony w dwóch biurach (...) Pamiętam spokój tych rolników i takie wspólne działanie.
Opłaciło się. Tylko że po czasie stało się co innego. Myśleliśmy, ze będzie inaczej, a stało się co się stało. Nasi przywódcy zapomnieli o nas, szarych rolnikach (...)
Ale wtedy było dobrze. Z tymi ludźmi, którzy wtedy strajkowali, poszedłbym od nowa.
Ryszard Sieradzki, Bydgoszcz
Ryszard Sieradzki, Bydgoszcz, w tamtym czasie członek prezydium Komisji Zakładowej w Spółdzielni Mieszkaniowej „Budowlani”
Co utkwiło w pamięci? Przede wszystkim tragedia wydarzeń. Uważałem, że nie powinno do tego dojść. Ewidentna prowokacja władzy. Emocjonalnie byliśmy wszyscy razem, my związkowcy, którzy w ’80 roku doprowadziliśmy do wolnych, niezależnych samorządnych związków zawodowych, w tym momencie żeśmy się bardzo zjednoczyli. Uważam, że mimo wszystko powinien być strajk generalny jednak po tych wydarzeniach bydgoskich.
Czy to się opłaciło? Uważałem, że walczymy o wolną, niepodległą Polskę, o to, że nasze dzieci będą miały lepszą przyszłość. Okazało się to niewypałem. Najgorsze jest to, że zginęła masa zakładów pracy, potracone zostały miejsca pracy, młodzież została bez miejsc do pracy, mamy duże migracje, młodzi ludzie wyjeżdżają za chlebem. Przypomina to początek dwudziestego wieku, kiedy Polacy wyjeżdżali do Niemiec, do Ameryki za pracą. Tak samo ja odbieram to dzisiaj. Ogólnie stwierdzam, że warto było, wyszło to nie tak jak miało być.
Józef Pintera, Bydgoszcz
Józef Pintera, Bydgoszcz, obecnie emeryt, a kiedyś dyspozytor utrzymania ruchu energetycznego w Zachemie
Byłem wiceprzewodniczącym Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, jedną z prawych rąk Piotrowicza.
To był bardzo gorący okres, byłem za rozmowach raz tylko - z Przybylskim i Bąkiem (...). Prowadzili wszystko do konfrontacji, prowokacji. Jak ich przyciskaliśmy, to okazywało się, że są niekompetentni w prowadzeniu z nami rozmów, więc po co żeśmy w ogóle te rozmowy toczyli? To był okres wielkiej prowokacji, tyle w skrócie.
Czy się opłaciło? Na pewno, chociaż nie do końca, bo tak uczciwie rzecz biorąc, jak dzisiaj patrzę na Polskę, to ona dalej nie jest niepodległa, jest uzależniona od grup mafijnych, układów politycznych związanych z partiami, młodzi nie mają tu żadnych perspektyw, a my przede wszystkim o lepszy byt dla nich walczyliśmy.
Zbigniew Nowak, Bydgoszcz
Zbigniew Nowak, z urodzenia Bydgoszczanin, w przeszłości szef Agencji Wywiadu, szef Urzędu Ochrony Państwa
W marcu ’81 byłem przewodniczącym zarządu uczelnianego Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Myślę, że wtedy wszyscy przygotowywaliśmy się na totalne starcie, wydawało nam się, że dojdzie do strajku generalnego. Toruń, oczywiście, związany z Bydgoszczą, podchodził do tych wydarzeń w sposób bardzo emocjonalny. Sami byliśmy w dawnej siedzibie regionu, przygotowywaliśmy się na strajk, łącznie z grupami pacyfikacji.
Czy to się opłaciło? Myślę, że tak, mamy niepodległą Polskę, i nikt nie myślał, że te wydarzenia roku ’81, rozpoczęte strajkiem sierpniowym (w którym miałem przyjemność drukować ulotki, które właśnie rozpoczęły ten strajk … ) doprowadzą do niepodległości Polski.
Bogdan Smeja, Bydgoszcz
Bogdan Smeja, Bydgoszcz, filolog, nauczyciel akademicki
W okresie Bydgoskiego Marca byłem członkiem zespołu redakcyjnego „Wolnych Związków”. Do mnie należało również, oprócz funkcji redakcyjnych, zorganizowanie oklejenia miasta, a więc wszystko, co było tutaj w sferze propagandy, należało do mnie i do entuzjastów, w wielu wypadkach zwolenników, uczniów szkół średnich. Jeśli chodzi o to, co się wydarzyło, wydaje mi się, możemy z perspektywy dzisiejszego dnia możemy powiedzieć, że wszelkie działania niepodległościowe opłacają się. Wszystko dla wolności Ojczyzny.
Roman Kotzbach, Bydgoszcz
Roman Kotzbach, Bydgoszcz, lekarz, obecnie profesor w Collegium Medicum UMK
W Bydgoskim Marcu, a więc wtedy, kiedy doszło do wydarzeń, pełniłem funkcję przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Akademii Medycznej w Bydgoszczy.
Pamiętam, kiedy rano przeszedłem do pracy, w gablocie naszej wisiały już zdjęcia pobitych w czasie zajść w Urzędzie Wojewódzkim. O tym, że doszło do zajść wiedziałem w przeddzień, ponieważ, wracając ze szpitala, przejeżdżałem koło Urzędu Wojewódzkiego, gdzie widziałem tłum ludzi i wiedziałem, że będzie sesja na temat zarejestrowania NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych w Bydgoszczy i sesja dotycząca wyżywienia narodu, bo tak to wtedy było przedstawiane. Kiedy wszedłem do szpitala i zobaczyłem tą gablotę, od razu poszedłem na oddział intensywnej terapii, bo tam byli: pan Bartoszcze, pan Rulewski i pan Łabentowicz. W czasie całego pobytu w klinice, kiedy miałem dyżury, kiedy nasi pobici leżeli w szpitalu, odwiedzałem często Janka, w nocy nawet, kiedy słuchaliśmy radia Wolna Europa, radia BBC, opisów wydarzeń, które były podawane, to co się dzieje wszystko w związku z wydarzeniami w Bydgoszczy. I oczywiście byłem obecny na placu przy ulicy, to się wtedy nazywało chyba Marchlewskiego, gdzie była siedziba NSZZ „Solidarność” naszego Zarządu Regionu, kiedy przyjechał Lechu Wałęsa. Byłem w tym tłumie, kiedy Lechu Wałęsa przemawiał, mówił na temat ewentualności strajku generalnego. Oczywiście napięcie było ogromne , wszyscy to przeżywaliśmy.
Czy uczestnictwo się opłaciło? Dziś, po tylu latach, mogę powiedzieć : tak. Żyjemy w wolnej i niepodległej Polsce, a NSZZ „Solidarność”, do którego nadal należę i będę do końca życia należał, się do tego przyczyniło.
Joanna Urban, Warszawa
Joanna Urban, Warszawa, pracownik Kancelarii Senatu.
W marcu 1981 r byłam pracownikiem muzeum Okręgowego im. L. Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Byłam szeregowym członkiem Solidarności. Moją macierzystą Komisją Zakładową była KZ w Muzeum. W tamtym czasie byłam też zaangażowana w budowanie środowiska RMP w Bydgoszczy. Kontakt z RMP „złapałam” przez braci Zbierskich (Tomasz i Paweł) i Darka Kobzdeja.
Przez 2 tygodnie marca 81 przebywałam na szkoleniu w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku. Tam też przeżywałam Bydgoski Marzec. Pierwsze informacje o „Wydarzeniach Bydgoskich” dotarły do mnie z oficjalnej TVP. Ponieważ znałam już Mariusza Łabentowicza, więc informacja o jego pobiciu strasznie mnie zdenerwowała. Natychmiast pojechałam do MKZ do Wrzeszcza, gdzie usiłowałam się dowiedzieć co się właściwie stało. W siedzibie Solidarności panował straszny ruch. Wbiegali różni ludzie. Na korytarzach kłębili się dziennikarze. Pełno było sprzecznych informacji. Wszyscy byli zdenerwowani i nikt nie wiedział co będzie się dalej działo. Pojawiły się informacje o wyjeździe L. Wałęsy do Bydgoszczy i strajku generalnym. Ogłoszono pogotowie strajkowe. Po powrocie do Muzeum Archeologicznego usiłowałam bezskutecznie dodzwonić się do Bydgoszczy. Działająca w Muzeum Archeologicznym komórka Solidarności wezwała pracowników członków „S” do 24 godzinnych dyżurów „aby zapobiec prowokacji”. Dyżurowałam więc po nocach razem z koleżankami i kolegami z Muzeum Archeologicznego. 31 marca odbyło się w Gdańsku posiedzenie KKP „S”. Wraz z panią Barbarą Wiącek czekałyśmy pod bramą Stoczni w której trwały obrady na jakieś decyzje dotyczące strajku generalnego, który miał odbyć się 1 kwietnia. Ostatecznie „krajówka” podjęła decyzję o odwołaniu strajku generalnego. Wszystkim tym wydarzeniom towarzyszyły ogromne emocje, które jeszcze były wzmacniane przez pojawiające się różne plotki.
Uczestnictwo w ruchu Solidarności i w strukturach opozycji, było jednym z najważniejszych doświadczeń w moim życiu.
Krystyna Wiśniewska, Gdańsk, Szefowa Krajowej Komisji Interwencji „Solidarność”
Krystyna Wiśniewska, Gdańsk, Szefowa Krajowej Komisji Interwencji „Solidarność”.
Z tamtym okresem wiążę całą masę wspomnień. Wówczas byłam Szefową Krajowej Komisji Interwencji „Solidarność”, działającej przy Komisji Krajowej. Przez nasze biuro przechodziły wszystkie ważne i znaczące dla nas informacje oraz cały ogrom skarg skierowanych przeciwko działaniom milicji.
Pomagaliśmy głównie prawnie rozwiązywać wszystkie problemy czy kwestie sporne. Podczas wydarzeń Bydgoskiego Marca, po tym jak dowiedziałam się od znajomych, co się stało w Bydgoszczy podczas obrad w Sali WRN, nie mogłam siedzieć bezczynnie w Gdańsku. Przyjechałam tu, do Bydgoszczy, aby wspierać tutejszych działaczy.
Dla nas był to okres szczególny, wszyscy byliśmy z Solidarnością, to była nasza nadzieja! Solidarność była na ustach wszystkich, mówiło się o niej w pracy, podczas robienia zakupów czy zabawach z dziećmi.