Rewolucja na miarę czasów - "Pod Wiatr" o kubańskiej wystawie
Czy młode pokolenie ma w sobie ducha walki? Czy potrafimy mówić jednym głosem i zabiegać o wspólną sprawę? Czy chcemy i aktywnie uczestniczymy w pielęgnowaniu tradycji, w praktycznym przeżywaniu polskiej historii, w kształtowaniu jej współczesnego wizerunku?
Wtedy – 2009
Bydgoska Opera Nova dwa lata temu. Dużo ludzi. Pojedyncze delegacje z poszczególnych szkół. Na szyi mam ciężki aparat fotograficzny, w głowie mnóstwo pomysłów. Czuję zdenerwowanie i publicystyczny zapał. Obchody odważnego zrywu działaczy „Solidarności” w marcu 1981 roku. Pierwsza część dziennikarskiej przygody z Bydgoskim Marcem to witająca mnie jeszcze w foyer interaktywna wystawa „Wolne Słowo”. Na planszach zdjęcia prasy drugiego obiegu, sabotażowych ulotek… „Czy prasa i media, te podziemne rzecz jasna, miały wtedy większe znaczenie od tych teraz? Wtedy służyły przecież konkretnym, wyzwoleńczym celom” – pytam sama siebie i uważnie przyglądam się wystawie. Pierwsza debata zorganizowana w Sali Manru również dotyczy zasad współczesnego funkcjonowania mediów. Atmosfera wśród debatujących robi się gorąca. Sama dyskusja jest jednak ciekawa. Kto wie, co by było, gdyby nie tamte „solidarnościowe”, podziemne media…?
Kolejne debaty przebiegają w napiętej atmosferze. Czy aby na pewno jesteśmy tutaj po to, żeby szukać winnych? Nie. Jesteśmy po to, żeby nawiązać pokoleniowy dialog. Bo przecież nie ma innej nadziei dla naszej codzienności politycznej, społecznej, kulturalnej. Przecież jedyną możliwością jej rozwinięcia jest właśnie dialog. Wieczorem ostatniego dnia uroczystości koncert w Filharmonii Pomorskiej. Dawna rewolucja przybrała eleganckie oblicze. Solidarnościowi opozycjoniści przebierają się w eleganckie garnitury. Zmierza ku dobremu.
W kuluarach dosłyszeć można kulturalne dyskusje. W przerwie koncertu rozdajemy gościom egzemplarze wydania specjalnego „Z wiatrem pod wiatr”, napisanego i zredagowanego przez uczestników Międzyszkolnych Regionalnych Warsztatów Dziennikarskich. Wyraża poglądy, opinie, nas – nastolatków, moich rówieśników. Każdy z zaproszonych tutaj gości chce przecież dobrze. Politycy, mieszkańcy Bydgoszczy, dawni opozycjoniści, my. Jednak o co walczyć teraz? Którą z myśli i które ze zdań zapisać, przechować, chcieć wyprowadzić z przestrzeni teorii? Nie wiadomo. Z tym pytaniem dwa lata temu wychodzę z bydgoskiej filharmonii i chociaż staram się sobie na nie odpowiedzieć, nie daje mi ono spokoju. Wraca do mnie ze zdwojoną siłą po dwóch latach…
Dzisiaj – 2011
Bydgoskie „bwa”. Wieczór, wczesna wiosna. Od mojego ostatniego uczestnictwa w „marcowych obchodach” mijają właśnie dwa lata. Wchodzę do miejskiej galerii, oddaję kurtkę do szatni, chwilę rozmawiam z panią szatniarką. Bez trudu trafiam na drugie piętro z wystawą fotograficzną poświęconą kubańskiej rewolucji. Pierwsza analogia z poprzednim „Marcem”. Trochę znajomych twarzy, takich jeszcze sprzed dwóch lat, aparaty, kamery, lokalne media. Mniej już we mnie emocji niż wtedy, dwa lata temu. Więcej za to mam wiedzy i świadomości.
Notuję, słucham z ciekawością orędzia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego skierowanego do organizatorów i uczestników otwarcia wystawy fotografii „Solidarni z Kubą”, odczytanego przez senatora Jana Rulewskiego. Oglądam z uwagą kubańskie zdjęcia i przysłuchuję się pytaniom zadawanym gościom z Kuby. Bydgoszczanie pytają o porewolucyjne plany, o samą walkę z reżimem i o formy komunikacji. Tutaj jednak nie ma już większych analogii do przemyśleń sprzed dwóch lat. Wtedy, w 1981 roku – drukowanie broszur, prasy drugiego obiegu, teraz: facebook, maile i blogi. A to wszystko w większości tworzone i obsługiwane przez młodzież, „przemycane” do sieci web. Epicentrum walki przenosi się właśnie w wirtualny świat. Podczas kubańskiej rewolucji to on właśnie zarządza informacją, prowadzi opozycję. Co więcej, robi to na oczach całego świata. Konspiracja cały czas istnieje, teraz jednak z podziemi przeniosła się do kafejek internetowych. Idea jest jednak ta sama. To wyzwolenie. Kubańska młodzież walczy, tworzy rzeczy niezależne, będąc pod dyktaturą. A my? Mamy wolne media i wolny głos w debacie o przyszłości.
Rozglądam się po sali. Młodzieży nie ma zbyt wiele… Dlaczego? Dlaczego nie ma młodzieżowych, amatorskich teatrów (jest ich w regionie kilka), dlaczego młodzież nie angażuje się w spotkanie, nie ogląda zdjęć, nie prezentuje swoich prac, chociażby plastycznych, nie wygłasza swoich poglądów? To kolejne pytanie odbijające się echem od ścian. Może przyszłe obchody Bydgoskiego Marca winny zacząć się od celebrowania form międzypokoleniowego dialogu? Może ważną częścią przyszłorocznych uroczystości powinna być debata z udziałem „Solidarnościowców” i polityków z przedstawicielami młodzieży szkolnej i środowisk akademickich? Bez dialogu i dobrej komunikacji utkwimy w martwym punkcie. Kuba walczy. My też walczmy: o wspólną, dobrą polską przyszłość.
Czy można porównywać?
Można. Ale przecież nie potrzeba. Porównywać spotkań sprzed dwóch lat i tych tegorocznych. Porównywać rewolucji: polskiej z kubańską. Obie dzieli historia, kultura, łączy jeden cel: wolność. My ją już mamy, lecz w międzypokoleniowym dialogu wciąż musimy dzielić się doświadczeniami i pomysłami. – Musicie zdefiniować swój stosunek do świata od nowa – sugerował młodzieży przed dwoma laty gość obchodów Bydgoskiego Marca, profesor Karol Modzelewski. A my gdzie jesteśmy? Uciekamy, zamykamy za sobą wszystkie drzwi, szukamy gdzie indziej nowego, lepszego życia. Znajdujemy? A przecież w wielu z nas istnieje siła tworzenia. Młodzi naukowcy, przedsiębiorcy, ekonomiści, wynalazcy, literaci, artyści, działacze społeczni…
Dlaczego na tegorocznych obchodach byliśmy tak nieliczni? Dlaczego nie staramy się przedrzeć przez stereotypy skłóconych polityków, nie próbujemy przejść ponad nimi? Pamiętać i zarazem uczyć się życia. Pamięć nie musi być bierna, może być aktywna. Nie musi być teoretyczna, można wprowadzić ją w postrzeganie praktyczne. Pytanie – czy chcemy? Pytanie – czy naprawdę pamiętamy? Pytanie – o co walczymy albo raczej – o co nie chcemy już walczyć?
Paulina Młyńska l. 19
"Pod Wiatr" nr 2